Domowe narodziny Sary
Cud narodzin
To była moja trzecia ciąża, termin na 28.02.
W czwartek miałam jeszcze wizytę u lekarza. Z jednej strony wściekałam się ze to już bez sensu, ale z drugiej wiedziałam ze będę spokojniejsza po świeżym usg.
Usg wyszło idealnie. Waga +\- 3600g.
Szyjka miękka, prawie zgładzona, lekkie rozwarcie – pomyślałam „hura!
Jesteśmy blisko!”
I faktycznie po powrocie do domu poczułam
Delikatne skurcze, dość regularne. Poczekałam Jeszcze trochę i Poprosiłam mamę żeby przyjechała po dzieci. Już Wiedziałam ze to jest ten dzień.
Gdy zostaliśmy już sami, wzięłam prysznic, na spokojnie przygotowaliśmy dom i poszliśmy na spacer. Po prysznicu skurcze nieco się wyciszyły, po czym wróciły i nasiliły się na spacerze. Potem w ruch poszły schody. W głowie miałam „ruch, ruch, ruch”
Poinformowałam położną, że się dzieje. Czułam ze to jeszcze nie to, ale Poprosiłam moją przyjaciółkę, a zarazem asystentkę położnej – Kasie, żeby przyjechała, wiedziałam ze przy niej poczuje się bezpieczniej i pewniej. (Z tylu głowy miałam poprzedni poród który był bardzo szybki)
Jak Kasia dojechała to Akcja znów się uspokoiła. Dałyśmy sobie jeszcze chwile czasu czy ruszy i faktycznie przed 21 skurcze wróciły i były regularne. Spokojnie przechodziliśmy przez każdy skurcz, poruszając się i oddychając. O 23 dołączyła do nas Karolina. Zbadała mnie i mówi „No jakieś 7cm”
Pomyślałam „wow! – To niedlugo rodzimy”
Niestety, nie było tak kolorowo. Dziecko nie potrafiło odpowiednio wstawić się w kanał, po 3 godzinach skurczy usłyszałam znów „7cm”. Wtedy już lekko zwątpiłam, ale dziewczyny proponowały różne pozycje, by ułatwić maluchowi wstawienie. Mniej więcej po godzinie (3:00), całkiem opadłam z sił i wpadłam w lekka histerie. Wtedy padło pytanie o szpital.. dziewczyny widziały moje zmęczenie, akcja skurczowa zwalniała. Jedyna szansa było moje podniesienie się i dalsze działanie. Ja bardzo bałam się szpitala, samej drogi, oksytocyny i cesarskiego cięcia.
To był moment przełomowy tego porodu. Całą czwórką, razem z moim mężem zaczęliśmy się modlić, wołaliśmy do Pana o sile dla mnie, o to by pomógł dziecku odpowiednio się wstawić. Jestem szalenie wdzięczna, ze Bóg postawił takie osoby na mojej drodze, do tego porodu.
Bóg zadziałał, zebrałam się i aktywnie przechodziliśmy przez kolejne skurcze. Ok. 5:30 odeszły wody. Potem pozycja na prawym
Boku, by nadal jak najbardziej pomoc dziecku się wstawić. Nareszcie pełne rozwarcie. Ale mimo to, ja już całkowicie zrezygnowana, akcja skurczowa coraz słabsza. I nagle pomysł ze może prysznic, który był piętro wyżej wiec jeszcze spacer po schodach. Tam wytrzymałam jedynie 5-6 skurczy i w mojej głowie był już szpital, tak bardzo miałam dość.
Wyszłam z pod prysznica, przyszły dziewczyny, Karo zbadała mnie i p powiedziała ze czuje główkę i ze rodzimy.
Ja jeszcze prosiłam ze chce rodzic w basenie, ale tam
Zbyt bardzo siadała akcja i było ryzyko ze się nie uda. Wiec w tej łazience oparłam
Się o męża, kucnęłam i poczułam jak dziecko schodzi, jak wychodzi główka i wkoncu cała ONA. Dziewczyny cudownie mnie w tym poprowadziły, doszło jedynie do lekkiego pęknięcia. Druga faza porodu to w moim odczuciu było kilka minut, przepięknych.
To co było niesamowite, to moja
Pełna wolność. dużo czasu spędziłam w basenie, bo on dawał mi relaks i odpoczynek. I
Mimo ze skurcze się tam bardzo osłabiały, dziewczyny dały mi totalną wolność. One tylko proponowały inne pozycje, dawały inne mozliwosci. Były nieocenionym wsparciem przy każdym skurczu. Ich uciski odcinka krzyżowego zapamiętam chyba do końca życia. Atmosfera była cudowna, spokojna. Pomimo mojej histerii, czułam się totalnie bezpiecznie. Ich ciepło dawało mi wielki pokój.
Jak już Sara się urodziła to dziewczyny powiedziały tylko: ona napewno nie wazy 3600 i nie ukrywały zdziwienia jej wielkością.
Po 2,5h waga pokazała 4120g a miara 62cm
To kolejny z cudów tego porodu, ponieważ lekarz od początku jak tylko dowiedział się ze planuje poród domowy, powiedział mi, ze jak będzie miała 4kg to nie zgodzi się na pd. Zresztą ja sama nie podjęłabym się porodu tak dużego dziecka w domu.
(Jestem drobną, niską osobą, moje wcześniejsze dzieci 3300/3400)
Dziękuje z całego serca Karolina Kardasz i Kasia Złowocka za ich wielkie serca, wyrozumiałość, milosc i spokoj !
Mojemu mężowi za wsparcie, za wytrwałość, za zaufanie i wiare !
Całej trójce za to ze byli tej nocy ze mną i dla mnie na 100%.
Ta noc i wspomnienia pozostaną w mojej głowie.
Chwała Jezusowi za ten cud !
To On utorował drogę naszej córce
– Agata