Domowe narodziny Idy

Długo myślałam o tym, co napisać. Przywołać w pamięci każdy skurcz? Odtworzyć bieg wydarzeń? Opisać każdy etap porodu? Chyba nie taki przyświeca mi cel. Chciałam napisać Wam, że każdy poród jest cudem samym w sobie. Niezależnie od tego gdzie i w jakich warunkach rodzicie. Dla mnie jednak cud narodzin w warunkach domowych został zwielokrotniony do granic. Niech zatem ten wpis będzie swoistym podziękowaniem dla wszystkich osób, dzięki którym to, co działo się w naszych skromnych kątach było magią.
Dziękuję Marcie Obiegla za wzruszający reportaż. Często oglądam Twoje zdjęcia przed snem i mam w sobie wtedy tak niebywały spokój, że oto w poczuciu godności, poszanowania mojej kobiecości, w zgodzie z naturą przyszła na świat nasza córka, Ida. Byłaś tam, z nami, ale zupełnie nie czułam Twojej obecności. Bezszelestnie tańcowałaś z aparatem dookoła basenu, chwytając nasze późniejsze wspomnienia tak naturalnie i subtelnie, że bez skrępowania będziemy wracać do nich i z pewnością ozdobią nasze ściany.
Dziękuję Kasi Złowockiej za Twoje ciepłe dłonie, które przytrzymywały każdy mój skurcz, za to, że mogłam je ściskać do granic. Za Twoją obecność, pierwszą, dzięki której poczułam się bezpiecznie. Za uspokojenie oddechu, opanowanie lęku, za kojący głos i słowa, dodające pewności, że będzie dobrze. Za wizytę kolejnego dnia, za rozmowę.
Dziękuję Marinero Sjømann za niegasnące wsparcie, za to, że nie musiałam Cię przekonywać do idei pd, za to, że tak wiele rzeczy wówczas ogarniałeś, bo przecież woda z basenu dwa razy zalała nam korytarz Dziękuję, że w tych szalonych czasach mogłam rodzić właśnie z Tobą, bo wielu kobietom ten przywilej odebrano.
Ale przede wszystkim dziękuję Karolina Kardasz, za to, że to wszystko mogło się zadziać. Za Twoją filozofię rodzenia, za zaufanie naturze, za zaangażowanie w walce na rzecz zmiany świadomości i postrzegania porodów domowych. Wystarczy Cię posłuchać i zobaczyć, by wiedzieć, że to, gdzie jesteś, nie jest przypadkiem. Że jakimś pokrętnym trafem losu miało tak być, a Ty się tak pięknie w tym realizujesz. Życzę każdej kobiecie takiego cudu stawania się mamą – w godności, niespieszności, w zaopiekowaniu, w otoczeniu kobiecej mocy. Tak dużo w nas błędnego przekonania, że nie dałoby rady inaczej, że ten szpital nas uratował, że gdyby nie lekarze.. tymczasem często jest to fala interwencji, o których nie mamy pojęcia jak bardzo zaburzyły naturalny przebieg porodu, błędnych decyzji, stresu, pośpiechu. Próżno szukać tego w porodach domowych. Mam w sobie tyle wdzięczności za ten bieg wydarzeń, że mimo zmęczenia, kolejny pewnie raz – kolek, refluksów, ząbkowania, skoków rozwojowych i buntów 2, 3, 4-latka mam w sobie dużo więcej psychicznej siły i pewności, że dam radę. To, co wówczas się wydarzyło, zupełnie odczarowało szpitalną traumę, która towarzyszyła narodzinom mojego syna. Dziękuję raz jeszcze. Po stokroć.
– Justyna